Samochód rodziców nareszcie przejechał przez bramę, która prowadziła do Akademii. Jechaliśmy jeszcze kilka metrów drogą prowadzącą na parking przed dziedzińcem. Plac był wielki. Było na nim pełno drzew, kwiatów i zadbany trawnik. Po środku dziedzińca była fontanna, a wokół niej chodnik wyłożony wypukłą kostką. Na przeciwko fontanny był wielki budynek- internat. Był pomalowany na bardzo jasny kremowy i wyłożony ozdobnymi, ciemno- brązowymi deskami. Obok internatu znajdowała się kawiarnia. Wyglądem bardzo przypominała internat lecz była mniejsza i okna były tam większe i było ich mniej. Na przeciwko kawiarni znajdowała się stadnina.Budynek był niski, szeroki i długi. W środku był tłum jeźdźców oporządzających swoje konie. Na skos od stadniny znajdowało się centrum multimedialne połączone z galerią. A na przeciwko centrum multimedialnego i galerii była szkoła. Wysoki budynek podobny do internatu. Wyszłam z samochodu i przejrzałam się w podręcznym lusterku. Miałam na sobie specjalnie obtarte jeansy, pastelowy różowy sweterek, skarpetki- stopki, usta pomalowane jasno fioletowym błyszczykiem o zapachu winogrona i włosy spięte w wysoki kucyk. Tata wziął walizkę a ja zarzuciłam sobie na ramię torbę. Wszyscy razem ruszyliśmy do internatu. W wejściu przywitała nas opiekunka i zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Moja współlokatorka już była na miejscu i właśnie się rozpakowywała. Miała długie rude włosy, brązowe oczy i piegi. Ubrana była w getry, t-shirt i bluzę. Bardzo ładnie wyglądała.
- Cześć!- przywitałam się- mam na imię Julia.
- Ja jestem Weronika, cieszę się, że będziemy razem w pokoju!- powiedziała moja towarzyszka.
Wskazała mi moją połowę pokoju, na której od razu zaczęłam się rozpakowywać i udamawiać.
Po skończonej pracy, nadszedł ten moment- moment pożegnania się z rodzicami i zostania w internacie pod opieką nauczycieli i w towarzystwie współlokatorki.
- Trzymaj się kochanie. Będziemy w kontakcie. Przyjedziesz do domu w ferie- mówił tata, trzymając mnie w obięciu.
- Nie martwcie się- mówiłam- dam sobie radę. już nie raz zostawałam bez was.
- Pamiętaj, że cię kochamy!- rzuciła mama i razem z tatą wyszli z pokoju. Poczułam się dziwnie. Owszem- zostawałam sama ale nie na tak długo. Zazwyczaj były to obozy jeździeckie czy inne wypady, a teraz zostałam sama w internacie gdzie mam się uczyć, spać, jeść i spędzać czas z przyjaciółmi.
- Nie martw się- powiedziała Weronika. Najwyraźniej dostrzegła to, że czuję się nieswojo- przyzwyczaisz się. Na początku może być ciężko ale razem damy radę.
- Masz rację- odpowiedziałam i zabrałam się do czytania magazynu "Jeździec& koń". Ciekawe artykuły o koniach zawsze odciągały moje myśli. Zaczęłam czytać o nudzie konia. Na pewno się przyda jak Kostkowi będzie się nudziło w nowym boksie. Następnie zrobiłam krótkie notatki i zaczęłam gawędzić z Weroniką.
-Masz jakąś pasję? Ja jeżdżę konno, będę tutaj w drużynie średnio zaawansowanej- zaczęłam temat.
-Ja bardzo lubię gotować. Bardzo mnie to odstresowuje. Jeśli będziesz chciała to będę mogła ci coś smacznego ugotować- zaproponowała.
-Z chęcią przetestuję twoje smakołyki- odpowiedziałam. Wydaje się, że będzie tutaj bardzo przyjemnie. przynajmniej na razie odnoszę takie wrażenie...
Jeśli chcecie dalszą część opowiadania piszcie w komentarzach! (jeśli nie będzie komentarza to pewnie i tak się pojawi kolejna część ale komentarz mnie zmobilizuje więc piszcie koniecznie czy wam się podobało czy nie! C;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz