wtorek, 5 stycznia 2016

Opowiadanie

Samochód rodziców nareszcie przejechał przez bramę, która prowadziła do Akademii. Jechaliśmy jeszcze kilka metrów drogą prowadzącą na parking przed dziedzińcem. Plac był wielki. Było na nim pełno drzew, kwiatów i zadbany trawnik. Po środku dziedzińca była fontanna, a wokół niej chodnik wyłożony wypukłą kostką. Na przeciwko fontanny był wielki budynek- internat. Był pomalowany na bardzo jasny kremowy i wyłożony ozdobnymi, ciemno- brązowymi deskami. Obok internatu znajdowała się kawiarnia. Wyglądem bardzo przypominała internat lecz była mniejsza i okna były tam większe i było ich mniej. Na przeciwko kawiarni znajdowała się stadnina.Budynek był niski, szeroki i długi. W środku był tłum jeźdźców oporządzających swoje konie. Na skos od stadniny znajdowało się centrum multimedialne połączone z galerią. A na przeciwko centrum multimedialnego i galerii była szkoła. Wysoki budynek podobny do internatu. Wyszłam z samochodu i przejrzałam się w podręcznym lusterku. Miałam na sobie specjalnie obtarte jeansy, pastelowy różowy sweterek, skarpetki- stopki, usta pomalowane jasno fioletowym błyszczykiem o zapachu winogrona i włosy spięte w wysoki kucyk. Tata wziął walizkę a ja zarzuciłam sobie na ramię torbę. Wszyscy razem ruszyliśmy do internatu. W wejściu przywitała nas opiekunka i zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Moja współlokatorka już była na miejscu i właśnie się rozpakowywała. Miała długie rude włosy, brązowe oczy i piegi. Ubrana była w getry, t-shirt i bluzę. Bardzo ładnie wyglądała.
- Cześć!- przywitałam się- mam na imię Julia.
- Ja jestem Weronika, cieszę się, że będziemy razem w pokoju!- powiedziała moja towarzyszka.
Wskazała mi moją połowę pokoju, na której od razu zaczęłam się rozpakowywać i udamawiać.
Po skończonej pracy, nadszedł ten moment- moment pożegnania się z rodzicami i zostania w internacie pod opieką nauczycieli i w towarzystwie współlokatorki.
- Trzymaj się kochanie. Będziemy w kontakcie. Przyjedziesz do domu w ferie- mówił tata, trzymając mnie w obięciu.
- Nie martwcie się- mówiłam- dam sobie radę. już nie raz zostawałam bez was.
- Pamiętaj, że cię kochamy!- rzuciła mama i razem z tatą wyszli z pokoju. Poczułam się dziwnie. Owszem- zostawałam sama ale nie na tak długo. Zazwyczaj były to obozy jeździeckie czy inne wypady, a teraz zostałam sama w internacie gdzie mam się uczyć, spać, jeść i spędzać czas z przyjaciółmi.
- Nie martw się- powiedziała Weronika. Najwyraźniej dostrzegła to, że czuję się nieswojo- przyzwyczaisz się. Na początku może być ciężko ale razem damy radę.
- Masz rację- odpowiedziałam i zabrałam się do czytania magazynu "Jeździec& koń". Ciekawe artykuły o koniach zawsze odciągały moje myśli. Zaczęłam czytać o nudzie konia. Na pewno się przyda jak Kostkowi będzie się nudziło w nowym boksie. Następnie zrobiłam krótkie notatki i zaczęłam gawędzić z Weroniką.
-Masz jakąś pasję? Ja jeżdżę konno, będę tutaj w drużynie średnio zaawansowanej- zaczęłam temat.
-Ja bardzo lubię gotować. Bardzo mnie to odstresowuje. Jeśli będziesz chciała to będę mogła ci coś smacznego ugotować- zaproponowała.
-Z chęcią przetestuję twoje smakołyki- odpowiedziałam. Wydaje się, że będzie tutaj bardzo przyjemnie. przynajmniej na razie odnoszę takie wrażenie...

Jeśli chcecie dalszą część opowiadania piszcie w komentarzach! (jeśli nie będzie komentarza to pewnie i tak się pojawi kolejna część ale komentarz mnie zmobilizuje więc piszcie koniecznie czy wam się podobało czy nie! C;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz